Kadry codzienności 2/02

Wciąż w dwupaku. Z atrakcjami tygodnia równymi niemalże zeru, bo przecież antybiotyku, leżenia w łóżku i wspólnego z Don Filipkiem smark...


Wciąż w dwupaku. Z atrakcjami tygodnia równymi niemalże zeru, bo przecież antybiotyku, leżenia w łóżku i wspólnego z Don Filipkiem smarkania i kaszlenia nie liczę. Wolałabym zupełnie inaczej spędzić ten tydzień. Antygrypina nie pomogła, inhalacje nie pomogły, syrop z cebuli poległ, ba! Mam wrażenie, że antybiotyk mnie ledwo postawił do stanu używalności. Odzyskałam głos i nie duszę się nocami, więc jest progres, ale ciężko nazwać mi siebie w pełni zdrową.

Próbuję dopiąć ostatnie rzeczy przed porodem, ale kiepsko mi idzie. Torba na przykład wciąż nie spakowana ^^' Wstyd i hańba! Chociaż lepiej brzmi: nie do końca spakowana. W sumie muszę ją jeszcze dopchnąć do końca i jakimś cudem zasunąć, i będę gotowa. Przypieczętuję tą spakowaną torbą swoją ciążę, po wszystkim krzyknę "geronimo" i pojadę na porodówkę. Bo wiecie, wychodzę z założenia, że dopóki jej nie spakuję do końca, to mam czas na dokończenie wszystkich spraw, bo spakowana byłaby jak zielone światło na drodze do szpitala. Więc tak czekam i przeciągam czas na swoją stronę dzień po dniu ;)

Paradoksalnie, mimo choroby, ten tydzień minął mi na częstych wyjściach i spacerach. Pogodę mamy iście wiosenną, więc łapię tę aurę póki mogę. Zwłaszcza wieczorami, celebruję zachody słońca :) Z resztą to jedyne momenty, kiedy mogę pobyć sama, co bardzo lubię, a czego niesamowicie mi brakuje odkąd jestem mamą. 

  
Z tytułu wiosny w powietrzu i tego, że w końcu wyprasowałam i ułożyłam dziecięce ubranka dla Baby no.2 kupiłam sobie żonkile. Tak sama dla siebie, bo lubię. Poza tym miło sobie samej czasem sprawić prezent :) Zwłaszcza, jak się człowiek napracuje (do dwunastej w nocy prasowałam i układałam te ubranka, a kręgosłup już wołał o pomstę do nieba ^^ należało mi się, no nie?).


A jak Wam minął tydzień? 

Mam nadzieję, że zdecydowanie lepiej niż nam :)



Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze