Karmię dziecko dobrym słowem.

Wierzę, że słowa mają moc i wypowiedziane mogą zburzyć mury, mogą dodać sił albo podciąć skrzydła, dlatego staram się uważać na to, co mówię...

Wierzę, że słowa mają moc i wypowiedziane mogą zburzyć mury, mogą dodać sił albo podciąć skrzydła, dlatego staram się uważać na to, co mówię. Zwłaszcza kiedy mówię do swojego dziecka. Nigdy nie jest dla mnie "bachorem", "gówniarzem" czy "gnojkiem", bez względu na to czy właśnie potłukł całą serię talerzy, rozbił mi telefon czy wrzeszczał przez ostatnie pół godziny. Pewnie, że mnie złości kiedy gryzie mnie bez umiaru czy okłada ciężkim sprzętem, a za każdym moim "nie bij mnie" podkręca swoją moc wewnętrzną. Tracę nerwy kiedy setny raz otwiera szafkę-której-otwierać-nie-wolno czy z uporem maniaka rozrzuca czyste pranie po raz kolejny. To wszystko jednak nie jest dla mnie wystarczającym powodem, żeby nazwać go "gówniarzem", ani żeby powiedzieć mu "jesteś beznadziejny". 

Czasami nawet tysiąc dobrych słów nie wystarczy, żeby wymazać z pamięci to jedno złe. 



Miliard razy dziennie powtarzam Don Filipkowi, że go kocham, a do snu, zamiast bajki o kaczkach dziwaczkach mówię mu, że jeśli będzie chciał to może zdobyć świat. Opowiadam mu o możliwościach spełniania marzeń, o planach, o przygotowaniach, o dążeniu do celu. Wierzę w niego i chcę, żeby on w siebie też wierzył, a kiedy któregoś dnia wyśmieją go rówieśnicy, spłynie to po nim jak woda po kaczce. Po mnie dziś spływa, co mówią ludzie, ale pamiętam doskonale noce pełne łez, bo w szkole ktoś brutalnie podeptał moje i tak słabe poczucie wartości.

Jest mi przykro gdy widzę jak rodzice poniżają własne dzieci. Jest mi przykro słyszeć na placu zabaw "ty ofermo", "jak łazisz sieroto", czy "co z ciebie za dziecko?". I chociaż naprawdę rozumiem, że emocje potrafią ponieść człowieka, to niestety takie zachowania są nieodłącznym elementem niektórych rodzin. W nich mały człowiek jest "nieusłuchanym gówniarzem, który nie potrafi się nawet bawić żeby się nie ubrudzić, albo żeby czegoś nie zepsuć", do tego "zjeść porządnie nie potrafi i wydziwia na każdym kroku", a za wydziwianie jest przecież kara.


Przemoc werbalna nie pozostawia śladów widocznych na pierwszy rzut oka, ale zadaje głębokie rany, które nie sposób zagoić. Jątrzą się potem wewnątrz człowieka i zalewają goryczą. Wydają gorzki owoc, który dojrzewa nierzadko i ponad dekadę. Dlatego tak bardzo chcę karmić Potomnego dobrym słowem, żeby to ono wydawało owoce i żeby to ono kształtowało jego charakter. Nie jakieś tam "bachorze" czy "nieudaczniku". Wiem, że któregoś dnia przyjdzie do mnie i powie "dzięki mamo, że we mnie wierzysz", a ja się trochę wzruszę na myśl, jaką batalię o to toczyłam.


Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze