A gdyby to dziecko było twoim przewodnikiem po życiu?

Każdego dnia mierzymy się z wychowaniem naszego dziecka, z nauczeniem go całej masy rzeczy, z przygotowaniem go do życia w tym zacnym, lub ...

Każdego dnia mierzymy się z wychowaniem naszego dziecka, z nauczeniem go całej masy rzeczy, z przygotowaniem go do życia w tym zacnym, lub mniej zacnym świecie. Stajemy na rzęsach żeby dostarczyć mu odpowiednią ilość bodźców, aktywności, żeby zabawy były rozwojowe, a bajki mądre. Czasem (a może często?) traktujemy dziecko jak małego człowieka, który sam o sobie nie decyduje, mimo że jest przecież autonomiczną jednostką, a my czujemy się tymi większymi, odpowiedzialnymi przewodnikami wyznaczającymi kierunek życia.
A gdyby tak odwrócić całą tą sytuację?
Gdybyśmy pozwolili choć na chwilę dziecku być naszym przewodnikiem po życiu, czego byśmy się nauczyli?


RADOŚCI Z PROSTYCH RZECZY

Że udało się ułożyć puzzle, albo przeskoczyć kałużę. Te małe osiągnięcia są dla dziecka zawsze wielkie i wywołujące radość. Fajnie byłoby cieszyć się tak z zakończonych projektów, świadectwa z paskiem, czy przekroczenia jakiejś granicy w uprawianym przez nas sporcie. Czasami mam wrażenie, że my - dorośli - mamy tendencje do minimalizowania swoich zasług, minimalizowania osiągnięć, zachowujemy zimną, kamienną minę i nie pozwalamy po sobie poznać, że to było dla nas coś wielkiego. A gdyby tak poskakać z radości?



CIEKAWOŚCI ŚWIATA I ZACHWYTU NAD NIM

Mrówki są piękne, i tak cudownie chodzą i chowają się pod trawą. Motyle są takie piękne i pełne wdzięku. I muchy są takie fascynujące, machają skrzydełkami i bzyczą tak ciekawie. Albo samoloty na niebie, każdy, po prostu każdy jest niesamowicie cieszący oko. Odkąd Don Filipko jest zainteresowany wszystkim wokoło zaczęłam zauważać więcej interesujących, fajnych, czasem przerażających (robaleeee), a czasem oszałamiająco pięknych rzeczy. Nigdy nie spodziewałam się na przykład, że znajdę gniazdo pełne malutkich wróbli w latarni albo młodą wronę w parku. I często, kiedy próbuję odpowiedzieć na setne pytanie "a co to?" uświadamiam sobie jak mało wiem o świecie.

NIEKATEGORYZOWANIA LUDZI

Dla dzieci, zwłaszcza małych, wszystko jest normalne. Pełnosprawny czy niepełnosprawny - to po prostu człowiek. Nigdy nie zapomnę sytuacji z jesieni, kiedy na placu zabaw Don Filipko spotkał dziewczynkę z zespołem Downa, około 6-letnią. Podszedł do niej w piaskownicy, zagadał swoim pokrętnym językiem, przysunął się bliżej i mocno przytulił, pocałował w policzek i szeroko się uśmiechnął. Chciałam się iść popłakać ze wzruszenia, ale nie wypadało (wspominałam Wam kiedyś, że łatwo się wzruszam i generalnie jestem płaczliwa), Myślę, że warto też przytoczyć tutaj wpis z bloga Klocek i Kredka - "Jak orzeł" .

NIEPODDAWANIA SIĘ, BO NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE

Ilekroć myślę, że dwulatek pewnych rzeczy nie zrobi okazuje się zupełnie inaczej. Ile razy sobie pomyślę, że już czegoś nie da rady zrobić, on próbuje do skutku. Wkurza się często kiedy mu nie wychodzi, krzyczy, rzuca przedmiotem frustracji żeby za pięć minut walczyć od nowa z tym samym aż mu się uda. Jeśli nie dziś to jutro i tak do oporu. 



A Was czego mogłyby nauczyć Wasze dzieci? Jak myślicie?


Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze