W poszukiwaniu drugiej kreski

Czasami człowiek czegoś bardzo pragnie, bardzo się stara, ale musi się wykazać większą cierpliwością i wytrwałością, niż się na początku ...


Czasami człowiek czegoś bardzo pragnie, bardzo się stara, ale musi się wykazać większą cierpliwością i wytrwałością, niż się na początku spodziewał. Przy okazji musi też trzymać nerwy na wodzy, bo otoczenie z zewsząd będzie narzucać presję, z dnia na dzień coraz większą.

Od wielu miesięcy zaciskałam pięści i przygryzałam mocniej wargi słysząc kolejny tekst lub pytanie w stylu: "a kiedy drugie?" (dziecko w sensie, że bo o dzieciach tu mowa). "Najwyższa pora na kolejne".
Jeszcze gdyby padły raz czy dwa i od choćby w miarę bliskich osób to co mi tam, przeżyłabym. Ale pojawia się jakieś dziwne, wewnętrzne przyzwolenie w ludziach do analizowania i oceniania życia młodych rodziców (albo młodego małżeństwa, tacy też mają sporo do przejścia, bo: "a kiedy dzieci?", "a co tak szybko?", "dzieci rodzić, ale już!" itepe, ale dzisiaj nie o tym). Nagle człowiek wpada w rzeczywistość jakiej się nie spodziewał z poczuciem, jakby miał nagle całemu światu raport spisywać z częstotliwości uprawianego seksu albo z tego czy się zabezpiecza, czy też nie, jakby to była informacja publiczna.

Tak więc miesiącami odpowiadałam wymijająco na te pytania, że "będzie jak będzie", bo przecież niekoniecznie miałam ochotę zwierzać się pani w tramwaju czy jakiejś koleżance widzianej raz na pięć lat, że staramy się, kurcze, że ponad rok już, że sama już się frustruję nieziemsko kiedy pięć koleżanek nagle jest w ciąży, dziesięć blogerek i piętnaście celebrytek też, a ja, chociaż na rzęsach staję to nie jestem.
No helloł.

A potem przyszedł chillout, jakiś wewnętrzny spokój i spływało wszystko po mnie jak woda po kaczce (kaczka po wodzie?). I w końcu wiedziałam, że to już. Że to teraz, że się zaczęło. I w końcu ten setny test pokazał tą wyczekaną, wyglądaną, wypieszczoną w myślach drugą kreskę.
YES!
Będzie nas czworo!

Długo się powstrzymywałam przed posłaniem tej informacji w świat, chociaż rwałam się nieziemsko do napisania sobie wręcz na czole, że "tak, jestem w ciąży, hip hip hura", dałam sobie na wstrzymanie, między innymi dlatego, że druga ciąża nie jest dla mnie spacerem po łące i całkowicie różni się od pierwszej, mogę nawet przyznać, że po prostu jest trudniej, ale duży na to wpływ ma chyba fakt posiadania dwulatka w domu ;)
Dziś zaczynamy piąty miesiąc, na początku roku mam zamiar się rozpakować i ewoluować w podwójną mamę! ;)
Łuhu!
High five!






Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze