Moje życie
O miasto moje, ja cię chromolę!
20.6.13
Do tej pory raczej zachwalałam swoje miasto. Podoba mi się, że mamy tu gdzie się opalać, gdzie kąpać, gdzie wyjść na spacer. Nie jest najbrzydsze, ma swój urok i nie pieklę się już nawet, że nie mamy tu porządnej kawiarni (no dobra, może jednak się trochę pieklę, bo jedyną kawiarnią jest Empik Cafe w centrum handlowym... no hellou, w dużym mieście taka posucha?!). Wszystko mi tu pasowało do czasu pierwszego spaceru z synem.
Dąbrowa Górnicza wg Google Maps |
O miasto moje, a tak cię ceniłam! Okazuje się jednak, że zawodzisz mnie teraz po całej linii.
Podróż z wózkiem przez moje miasto to jakaś całkowita katorga! Zwykłe wyjście do sklepu zmieniło się w podróż życia z prostego powodu - Dąbrowa Górnicza nie jest przystosowana w żaden sposób do jazdy wózkiem. Wszędzie schody, na których nie ma nawet szyn dla wózków. A jeśli są szyny to często tak niewymiarowe, że spora część dziecięcych czterech kółek po prostu do nich nie pasuje (ostatni spacer z Maryś mi to uświadomił wybitnie, kiedy musiałyśmy obchodzić centrum naokoło, zamiast skorzystać z przejścia podziemnego).
Moje dotychczasowe trasy zmieniły się całkowicie, właśnie z powodu wózka. Do sklepu już nie mam 300 metrów. Teraz muszę przejechać trzy razy więcej. I nie to, żebym wybierała jakieś luksusowe trasy, absolutnie! Wybieram takie, którymi da się po prostu dojechać do celu i na których nie ryzykuję wstrząsu mózgu u Młodzieńca. Już pal licho z wertepami, krzywymi chodnikami, krawężnikami co 20 metrów - mam dobre amortyzatory w wózku! Ale alternatywą dla tras okraszonych nieprzystosowanymi schodami są tylko trasy wiodące do oporu na około. Mam wrażenie, że im bardziej na około tym zabawniej, miasto ma ubaw z moich zmagań.
Nie dziwię się już, że kobiety po ciąży u nas szybko zrzucają zgromadzone przez 9 miesięcy kilogramy. Ilość pokonywanych przez nie kilometrów w ciągu kilku pierwszych lat dziecięcych wystarczyłyby do obejścia Polski wzdłuż, wszerz i naokoło kilka razy.
Chyba nie muszę uprawiać joggingu. Wystarczy spacer do piekarni co rano.
18 komentarze
Łączę się z Tobą w bólu. A przyznam, że do tej pory nie zwracałam zbytnio uwagi na to, jak pod tym względem jest przystosowane moje rodzinne miasto... choć wydaje mi się, że lepiej. Mnóstwo parków, szerokie, ładne chodniki, proste drogi... Biedna Ty :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAle, ale! Bardzo dobrze, że starasz się znaleźć pozytywne strony tej mordęgi! :*
OdpowiedzUsuńJa nie mogę narzekać, mieszkam w tak fajnym miejscu, na tak fajnym osiedlu, że wszędzie fajnie, prosto, szybko :))
OdpowiedzUsuńOj u mnie jest to samo.. Porażka życiowa! Może kiedyś, kiedyś uda nam się wyprowadzić na jakieś w miarę " luksusy" :)
OdpowiedzUsuńBejbe, no ja własnie ponoc na "luksusowym" osiedlu mieszkam xD nie ma reguły :P
UsuńTo chwal się od razu jaki masz wózek i czy daje radę podczas wyjścia w teren:) Jestem właśnie na etapie wyboru i głowa mi pęka , jedna rada nie zaszkodzi, a może pomoże rozwiać wątpliwości.
OdpowiedzUsuńWózek firmy LONEX mam. o taki: http://lonex.com.pl/351,0,category.aspx i bardzo sobie go chwalę, chociaż jest dośc spory gabarytowo to szalenie lekki, zwrotny, z dobrą amortyzacją i świetnie się prowadzi :)
UsuńHej Żel :) No co Ty piszesz?
OdpowiedzUsuńA ja pociągiem z mojego zad...pia przyjeżdżam... na pieszo z peronu z Miłkiem w wózku i Zosią na barana, a pod pachą biegówka - rowerek Zofiji - tylko żeby po miejskich wertepach pohasać :)
Utwierdzam się w przekonaniu, że nasza kobieca natura, przewrotną jest.
Pozdrawiam przystojniaka!
Mnie żadne wertepy nie przeszkadzają Ulcia ;) Mnie zabijają trasy katastrofalne do pokonania (tysiącpińcset schodów w dół na przykład, po których nie da się zjechac wózkiem, bo są tak krzywe i niebezpieczne) xD A u mnie sporo takich niestety i zarówno z domu, jak i do domu chodzę totalnie na około z tego powodu ;)
UsuńMoże chusta zamiast wózka? ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak! Chusta będzie, już niedługo! :)
UsuńAle do robienia zakupów wciąż jednak przydaje się wózek, mimo wszystko ;)
Ja pomieszkuję na wsi, więc tego problemu by nie było, wszędzie blisko, wszędzie prosto... Ponawiam pytanie poprzedniczki, może chusta? :)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam niby niedaleko centrum swojego miasta, na dośc sporym (wielkim nawet bym powiedziała!) osiedlu. I też wszędzie blisko, ale niestety drogami "góra-dół-góra-dół" ^^'
UsuńA chusta będzie, będzie ;) W przyszłym miesiącu mamy w planach :D
tak mi się właśnie zdawało, że skądś Cię znam... pomyślałam, nie to niemożliwe... a jednak mam pamięć do twarzy... a tu proszę. Wychodzi na to, że mieszkałyśmy w tym samym mieście ;) nie mam pojęcia ile masz lat, czy kiedykolwiek się spotkałyśmy, czy jedynie gdzieś Cię minęłam, ale od pierwszego wejścia na bloga dzisiaj, nie mogłam zaskoczyć skąd znam tą twarz :)
OdpowiedzUsuńna jakim osiedlu mieszkasz?
Praktycznie całe życie na Manhattanie mieszkałam, teraz koniec miasta - osiedle Mydlice ;)
Usuńhmm... dość ciekawie bo ja 3 lata mieszkałam na Manhattanie ;) choć pochodzę z Mydlic :D pozdrawiam i powodzenia w nowej roli!
UsuńAh, skąd ja znam to zaczynanie bezsensownych studiów, rzucanie ich, marnowanie czasu i pieniędzy... :) Dlatego nie mam już parcia na magistra ;)
OdpowiedzUsuń