11: Nie obwiniaj dziecka swego!

Idę przez osiedle i słyszę podniesiony głos: "Przez ciebie wylałam kawę!" . Innym razem słyszę rozmowę telefoniczną: "Przez ...

Idę przez osiedle i słyszę podniesiony głos: "Przez ciebie wylałam kawę!". Innym razem słyszę rozmowę telefoniczną: "Przez Helę nie kupiłam masła". Potem jeszcze: "Przez ciebie upuściłam telefon", "przez dziecko się spóźniliśmy" i tak dalej, i tak dalej...

A wczoraj idąc po schodach z kubkiem zimnej herbaty przeszło mi przez myśl: "znów przez Filipa wystygła mi herbata" i tu się złapałam! No bo czy mój, prawie czteromiesięczny syn zabronił mi wypić ciepłą herbatę? Albo czy zabrał mi ją i dmuchał tak długo, aż wystygła? No raczej nie (a przynajmniej nie zarejestrowałam tego faktu, ale skoro chłopak jeszcze siedzieć nie umie to wnioskuję, że nie miał szans tego zrobić).
Przypomniały mi się od razu te wszystkie gadki ludzi, te wszystkie usprawiedliwienia dzieckiem, które nijak się mają do rzeczywistości, a są na porządku dziennym całej masy rodziców.

tumblr.com
"Nie skończyłam szkoły przez ciążę/urodzenie dziecka." 
Sorry, rozczaruję cię. Nie skończyłaś jej, bo nie chciałaś skończyć. Znam wiele przypadków kobiet, które urodziły i uczyły się dalej, zrobiły licencjat, magistra i doktorat jeśli chciały. Kombinowały, uczyły się kiedy dziecko spało, albo przechadzały się korytarzem uczelni z gigantycznym brzuchem, choć nie było im ani wygodnie, ani łatwo. Jeśli nie skończyłaś szkoły "przez dziecko" to tak naprawdę nie skończyłaś jej, bo to po prostu była twoja decyzja. 

"Upuściłam przez ciebie telefon/wylałam wodę/potłukłam wazon itp."
Tutaj też cię rozczaruję. Prawdopodobnie jesteś po prostu niezdarą, na dodatek zapewne nieuważną. Dzieci mają to do siebie, zwłaszcza małe, że nie mają wyczucia ani swojej siły, ani dobrej koordynacji. 
Raz widziałam kobietę, która trzymała kilkumiesięczne dziecko na rękach i jednocześnie rozmawiała przez telefon. Dziecko machało rękami, wierciło się i nie wyglądało na zadowolone. W ferworze całej akcji kobiecie wyleciał telefon z ręki i roztrzaskał się na chodniku. Jaka była reakcja? Krzyk, złość i potrząsanie dzieckiem, że to niby przez nie. 
Dla mnie abstrakcja. 
Jeśli dziecko samo nie wzięło czegoś do ręki i nie zniszczyło, nie zrzuciło, nie wytrąciło ci specjalnie czegoś z ręki, to nie ma tu jego winy, jest tylko twój brak uwagi i kontroli sytuacji.

"Przez dziecko przestałam się widywać z przyjaciółmi"
Ja nie przestałam się widywać, a mam dziecko. Jest utrudnionych kilka kwestii - np. nie pójdę z dzieckiem na dicho, ani nie zabiorę do zadymionego baru, ale mogę spotykać się w innych warunkach : przy kawie, w restauracji, na spaerze, w domu. Mogę też zostawić syna z mężem albo babcią i gdzieś wyjść (ostatnio byłam na spotkaniu blogerów w Krakowie). 
Może za bardzo wszystko utrudniasz? Może potrafisz rozmawiać tylko o pieluchach, kupie i ząbkowaniu? A może zaszyłaś się w domu, przestałaś o siebie dbać i jesteś matką-męczennicą, która zajmuje się tylko dzieckiem i "nie masz czasu" dla przyjaciół? To nie wina dziecka, tylko twojego braku chęci/organizacji. Weź się w garść i zrób coś z tym, zamiast obwiniać dziecko.

"Przez dziecko rozpadło się moje małżeństwo"
A nie czasem przez to, że przestałaś być żoną, bo skupiłaś się tylko na byciu matką? Albo przez to, że miałaś zbyt wybujałe oczekiwania względem ojca dziecka? Rodzice muszą poza byciem rodzicami, być nadal małżeństwem. Inaczej się sypnie. I to nie przez dziecko, ale przez to, że się nieodpowiednio starali. 
Bo dziecko może rodziców albo od siebie oddalić, albo zbliżyć. I to jest tylko nasza decyzja, którą drogę wybieramy.

tumblr.com

Dziecka wina jest tylko w tym, co samo nabroi. Nie w tym, w czym pośrednio uczestniczy, zwłaszcza kiedy niewiele jeszcze od niego zależy. To my - matki i ojcowie - odpowiadamy za wszystko, bo to my kochamy, wychowujemy, uczymy, dbamy o bezpieczeństwo i zapewniamy opiekę. To my podejmujemy decyzje, nie zawsze dobre i musimy się z tym liczyć. 
Pozwólmy dziecku popełniać błędy. Pozwólmy sobie je popełniać. I miejmy więcej łaski i pokory wobez naszych dzieci, i wobec siebie samych. 
A jak coś nie wyjdzie to nie szukajmy winy, ale rozwiązania. 




Mogą Ci się spodobać:

35 komentarze

  1. Mojemu bratu i jego dziewczynie młodszej o 5 lat (ma 16 lat) za kilka miesięcy urodzi się dziecko. Są w takiej sytuacji, że praktycznie nie będzie miał kto im pomagać, ona będzie musiała pewnie na jakiś czas zrezygnować ze szkoły. Ale czy to wina dziecka? Przecież ono nie prosiło, żeby teraz przyjść na świat. Kobiety poddają się aborcji, bo uwaga! "dziecko przeszkodzi w planach, dziecko zniszczy życie". A to nie dzieci są za to odpowiedzialni tylko rodzice. Sami niszczymy swoje życie, sami podejmujemy decyzje i musimy ponosić ich konsekwencje.
    Gdy byłam mała zdarzało mi się usłyszeć, że przeze mnie mamie nie wyszło to czy tamto, nawet że marnuję jej życie, ale ja wiem że to nie mogła być moja wina. Dzieci mogą wnieść dużo pięknego do naszego życia, tylko trzeba się nauczyć na nie odpowiednio patrzeć :) i pracować nad sobą.
    Zgadzam się z całym Twoim postem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam jeszcze dziecka, a więc i doświadczenia nie mam, ale w 100% się z Tobą zgadzam. Myślę nawet, że dziecko nie tylko w niczym nie przeszkadza, ale wręcz stwarza nowe możliwości i okazje :) Tylko to taka prosta wymówka na wszystko "przez dziecko".

    OdpowiedzUsuń
  3. Amen, Angelika, amen! Nie mam nic do dodania.

    Jesienny spacer po niedzieli?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez podpisuję się pod Twoim wpisem obiema rękami!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dziecko.
    Pracowałam i studiowałam do 9 miesiąca, skończyłam szkołę, kurs, spotykam się z przyjaciółkami.
    Ćwiczę, realizuję pasje, myślę i robię pierwsze kroki do własnej działalności.
    Ale jednak czasem łapię się na tym, że obwiniam syna za coś, co zrobił nieświadomie. Lub czemu nie jest kompletnie winny.
    Moja wina. Świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Cieszę się, że napisałaś ten komentarz - jak widać na Twoim przykładzie, wiele da się osiągnąć posiadając dziecko i w cale nie trzeba ze wszystkiego rezygnować.

      Usuń
  6. Bardzo ważny wpis, ale myślę, że nie tylko w kontekście dziecka. Ja kiedyś obwiniałam o wszystko chorobę, ale kurczę, jakby się uprzeć, to to nie jest tak, że choroba nie pozwoliła mi gdzieś wyjść, ewentualnie mogłabym się uprzeć i gdzieś wybyć mając 32 stopnie, ale dokonałam wyboru - bezpieczniej dla mojego zdrowia jest sobie odpuścić.
    Bardzo się cieszę, że stworzyłaś taki artykuł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznając Cię na żywo, jeszcze bardziej Cię polubiłam :). Bardzo lubię to, że nie udajesz, że macierzyństwo to sam lukier, ale też go nie demonizujesz. Sprawiasz wrażenie mega szczerej osóbki. Buziaki dla don Filipo! ;)

      Usuń
  7. A ja bardzo często slyszalam tekst w stylu "po urodzeniu dziecka wszystko się zmienilo w naszym malzenstwie" i chodzilo tu o roztania, rozwody i inne problemy. Przez takie zdania sama wstrzymalam się z checia posiadania dziecka bo się po prstu wystraszylam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie położna na pierwszej wizycie powiedziała wprost: "Dziecko może was podzielić, albo jeszcze bardziej zbliżyć do siebie. Mnie i mojego męża zbliżyło, a wy jak zdecydujecie?". No i uświadomiła mi wtedy, że tylko od nas zależy to, co się dalej wydarzy.

      Usuń
  8. Polecam artykuł dalej - powinna go przeczytać każda matka, Ludzie mają zwyczaj zrzucania winy na drugą osobę, tak by mieć czyste sumienie. Jednak nie tędy droga. Popieram!

    OdpowiedzUsuń
  9. Polecam artykuł dalej. Świetnie napisane.
    Macierzyństwo to ciezka szkoła życia. Dobrze ze nie jest tak słodziutko i kolorowo.
    dzięki za ta notkę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pamiętam czy już to pisałam, ale postuluję o przycisk do fejsa like/share bo nie mam w co kliknąć :D Świetny post godny posyłania dalej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja również udostępniam artykuł, bo jest szczery aż do bólu i opisuje wszystko to, co i ja odczuwam wobec dzieci. Nie mowie, że nie popełniałam błędowi i że jestem idealna matka (takie nie istnieją!!) - ja również od czasu do czasu przyłapywałam się mówiąc do dzieci "to twoja wina", ale minute później gryzłam się w jerzyk i tłumaczyłam maluchowi, że mama pomyliła się (rozmowy zawsze dobrze robią moim dzieciakom).
    A fragment związany z małżeństwem (lub byciem w związku - we Francji więcej osób teraz pozostaje w związkach niż bierze ślub) i dbaniem o to, popieram w 100%.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudny tekst! Chyba dotknęłaś istoty ogólnego problemu życiowej odpowiedzialności każdego z nas. Mam nadzieję, że każdy rodzic go przeczyta i wyciągnie coś dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny tekst! mam nadzieję, że skłoni wiele osób do zastanowienia się nas własnym postępowaniem. Buziaki i uściski dla Filipka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Żelka, kocham Cię za Twoje podejście i za to, że masz odwagę napisać, że Ciebie też to w jakimś sensie dotyczy, bo złapałaś się na podobnym myśleniu. Dodam ten tekst do swojego spisu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobry tekst, ja rozpatrywałabym go nawet w odniesieniu do wszelkich innych obszarów, nie tylko macierzyństwa. Pierwsza reakcja większości z nas, gdy coś idzie nie tak: "to jego, jej wina". A tak naprawdę bardzo rzadko jest to prawda. Zazwyczaj to my odpowiadamy za to jak wygląda nasze życie. I nie chodzi o to, by od teraz zacząć za wszystko się obwiniać, tylko żeby przyswoić sobie moim zdaniem bardzo optymistyczny wniosek, że to MY mamy wpływ na swoje życie i jesteśmy odpowiedzialni za jego kształt. Nie inni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi to przeszło przez myśl od razu, ale nie chciałam już dotykać większej ilości tematów, bo nikt by nie doczytał do końca ;)

      Usuń
  16. czasem po prostu lepiej znaleźć na coś wymówkę, niby racjonalną, a nie mieć pretensji do całego świata tylko do samego siebie :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako matka 3letniej córki nie mogę się z Tobą zgodzić. Czemu? Już argumentuję :)

    "Nie skończyłam szkoły przez ciążę/urodzenie dziecka."

    Mam dziecko i wiem ile jego utrzymanie kosztuje. Wiele osób musi zrezygnować z nauki żeby iść do pracy/ zostawać z dzieckiem. 'Przecież istnieją przedszkola, żłobki, opiekunki' No cóż... Nawet publiczne instytucje to ogromne kwoty, zwlaszcza, że działają jedynie od poniedziałku do piątku więc jeżeli zdecydujemy się kontynuować naukę nie jesteśmy w stanie pracować. 'Rodzice, rodzina?' No cóż, nie każdy lubi dzieci i nie każdy lubi z nimi zostawać. Mi nikt z dzieckiem zostawać nie chciał, musialam płacić horrendalne kwoty za opiekunkę (800 zl + 400 zl za dojazdy na uczelnie). Przykro mi, ale nie każdego na to stać. Nie każdy ma opiekę w weekend żeby ukończyć choćby studia zaoczne (już nie wspominając o ich kosztach). Trzeba niestety pamiętać, że coraz większą część spoleczeństwa stanowią ludzie samotnie wychowujący dziecko. I co z takim maluchem? Zostawić w domu? Niestety, ale tutaj Twoje oskarzenia względem matek, które 'przez dziecko' nie ukończyły edukacji są bardzo krzywdzące. Jednak trzeba pamiętać, że to nie dziecko samo w sobie jest winne braku ukończenia edukacji, a raczej koszt jego utrzymania oraz nauki.

    "Upuściłam przez ciebie telefon/wylałam wodę/potłukłam wazon itp."

    Nie zawsze jest to efekt bycia niezdarą, Czasem dziecko jest spokojne, bawi się, rysuje czy ogląda bajki, a Ty sprzątasz/robisz cokolwiek. I nagle ten sam aniolek zaczyna się na Ciebie rzucać jak oszalały. Trzebaby bylo mieć 10 rąk żeby cokolwiek ogarnąć. Ostatnio córka zalała mi laptopa, nie nadaje się już zupelnie do niczego niestety. I można powiedzieć, że to moja wina, bo moglam nie trzymać w tym samym pokoju butelki z wodą, laptopa i dziecka.. a co jak się ma jeden pokój? Nie chodzi tu o to, żeby obwiniać dziecko, ale niestety taki maluch NIESWIADOMIE sam niszczy czy też powoduje niszczenie rzeczy. Kwestia obwiniania, jest bezsensowna, bo wiekszosci dzieci i tak jest wystarczająco przykro jak widzą, że coś zrobiły nie tak.

    "Przez dziecko przestałam się widywać z przyjaciółmi"

    Często jest tak ponieważ... przyjaciele zwyczajnie nie lubią dzieci ;) i to nie ich wina, nie każdy musi dzieci kochać i nie wolno nikogo do tego zmuszać. I nie każdy ma z kim zostawić dziecko żeby wyskoczyć do koleżanki. Nie każdy ma 'dzieciatych' znajomych, a niektórzy mają wcielone diabły i nie chodzą nigdzie bo zwyczajnie mają dość tego, że zamiast porozmawiać w jakikolwiek sposób muszą latać za dzieckiem, żeby nie rozwalilo komuś mieszkania. Życie ;) pozostaje znalezienie nowych, dzieciatych znajomych

    "Przez dziecko rozpadło się moje małżeństwo"

    Tu akurat się zgadzam w pełni :)

    I nie chodzi mi tu o obwinianie dziecka w jakikolwiek sposób, bo tego popierać nigdy nie będę. Jednak posiadanie maleństwa, zwlaszcza kiedy samotnie się je wychowuje, powoduje całe mnóstwo sytuacji, które uniemożliwiają zrobienie czegoś. Choćby wspomniana kwestia masła- jestes w sklepie z całą listą i marudzącym/rozbrykanym/ciagnacym za rekaw/sciagajacym z polki rzeczy/ gadajacym i oczekujacym uwagi dzieckiem. Jedyne o czym myślisz, to żeby jak najszybciej opuścić to miejsce tortur (strach, że zaraz coś zrzuci z półki, cokolwiek) i zwyczajnie przez to zachowanie dziecka wylatuje Ci z głowy to głupie masło. ALbo stoicie tyle czasu w kolejce a dziecko juz naprawde nie wytrzymuje to nie bedziesz torturowac jego, siebie i innych klientów tylko po prostu wychodzisz. Bez masła. Życie nie jest ani czarne ani białe i niestety dziecko nie pozostawia wszystkiego bez zmian. No chyba, ze ma sie cudowne babcie, ciocie do opieki i mnostwo pieniedzy ;)

    Fanta :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziecko nie jest przeszkodą. Dziecku wiele się wybacza. Bo jest dzieckiem. Uczy się wszystkiego. I nawet jeśli samo nabroi to jest jego droga edukacji. Mam nadzieję, że nigdy nie obwiniałam dzieci za niewypitą we właściwym czasie kawę czy inne bzdety. Wiem jednak, że w chwili załamania, złości i bezsilności człowiek mówi coś czego normalnie by nie powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny tekst mądrej Mamy! Żeby więcej było rodziców z takim podejściem...

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobry tekst, Żelikowska. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Idealne. Bedę tu częściej zaglądać. :) Sama prawda z tym powtarzaniem 'przez'... Bo z drugiej strony, co to za dorosły, co zwala winę na dziecko? Telefonu nie może utrzymać? Herbaty zrobić o odpowiedniej porze?

    OdpowiedzUsuń
  22. więcej takich matek, amen.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgadzam się w 100% zwłaszcza z dwoma ostatnimi punktami. Sama jestem mamą od 10 dni i już mam ochotę wyjść gdzieś, spotkać się ze znajomymi i na pewno nie w głowie mi wtedy gadki o kupkach itp. Za męża też bym się chętnie zabrała nocną porą więc ...źle nie jest;) Co do obwiniania dziecka to póki co mogę powiedzieć inaczej - dzięki dziecku 2 dni temu zrobiłam remanent w szafie, wczoraj zrobiłam obiad, a dziś upiekłam ciastka. Po prostu każdą chwilę wolną gdy mała śpi staram się wykorzystać w 100% i od razu robota idzie lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj. Mi strasznie serce pęka jak słyszę jak rodzic czy opiekun drze (tak dokładnie DRE twarz) na 4-letnie dziecko, które się kręci, poszturchuje, lub kiedy zwala winę na nie za swoje niedociągnięcia, błędy. To, że jestem pedagogiem z wykształcenia wzmaga we mnie to uczucie jeszcze bardziej i mam czasem ochotę chlusnąć takich ludzi w twarz. Dramat jakiś.

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo dobry tekst :) Co prawda czasem też łapię się na tym że tak mówię ale moje dziecko jest dla mnie najważniejsze na świecie i nie zamieniłabym faktu że pojawiło się na świecie na nic innego.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przede mną te wyzwania dopiero. Wiem jednak na tę chwilę, że chciałabym zachować pewne nawyki i nie zatracić siebie zarazem. Z pewnością wiele w życiu się zmieni, myślę jednak, że to kwestia organizacji i chęci. Jestem wyczulona np. by nie zadręczać 'niedzieciatych' znajomych (i niezainteresowanych dziecięcym tematem) wynurzeniami na temat bobasa. Będę mieć raczej możliwość wyjścia gdzieś z kimś znajomym, gdyż przez 2 godziny maluchem zajmie się mąż bądź teściowa jedna czy druga;) No i artykuł dał do myślenia: muszę pamiętać by nie tłumaczyć się maluchem i nie obwiniać za zło tego świata;)

    OdpowiedzUsuń