Rodzicielstwo
Rewia siurków i rewia psioch.
12.6.14Jako blogerka zdarzało mi się usłyszeć, że błędem jest publikowanie zdjęć mojego dziecka na blogu. Jedni zwracali tylko uwagę, że mogą wpaść w niepowołane ręce, podczas gdy inni o mało mnie nie zlinczowali, że nie szanuję prywatności mojego syna. A może cała ta złość, ta fala krytyki powinna ruszyć w inną stronę?
W kierunku plaży na przykład?
Dwa dni temu uprawialiśmy smażing z Filipem na Pogorii (to jedno z czterech sztucznych jezior w moim mieście). Przed nami była czterolatka w samej chusteczce na głowie. Za nami dwóch młodzieńców w wieku około-Filipkowym ochoczo machających siurkami. Gdzieś dalej kolejna dziewczynka biegająca jak ją Pan Bóg stworzył. A to może 1/10 plaży?
Argumenty, że "to tylko dziecko" do mnie nie przemawiają, no bo właśnie z powodu, że "to tylko dziecko" rodzic powinien chronić je bardziej. Bo w domu to pewnie w pieluszce chodzić musi, w kompletnym ubraniu, bo rodzic krzyczy "nie biegaj nago po domu". A na plaży? Hulaj dusza, wyzwalaj intymne części swego ciała, niech wszyscy patrzą?
Ktoś zaraz powie, że kiedyś było inaczej, że dzieci latały na golasa i nikt afery nie robił... Albo, że na plaży wszyscy roznegliżowani to co tam rozebrane dziecko, w takim tłumie zboczeniec się nie uchowa. Jesteście pewni?
Kiedy miałam chyba 8 lat pojechałam z koleżanką i jej rodzicami na Pogorię I, zwaną u nas Starą Pogorią. Wszystko było fajnie, bawiłyśmy się w najlepsze, aż dostrzegłyśmy w przybrzeżnych krzakach starszego mężczyznę, który obserwując nas się onanizował. To było prawie dwadzieścia lat temu, a ja to doskonale pamiętam, zakładam że moja koleżanka również (Dagmara, pamiętasz? ^^). Chcesz sponsorować dziecku takie wspomnienia?
A gdyby ktoś zrobił twojemu nagiemu dziecku zdjęcia? Niemożliwe? Jesteś pewna, że zauważyłabyś taką sytuację? Ja robiłam zdjęcia swojemu synowi i nikt nawet nie mrugnął okiem. Gdybym wycelowała obiektyw kilka centymetrów w bok, zauważyłabyś, że w moim obiektywie biega twoje nagie dziecko? A gdybym zmieniła obiektyw na dłuższy? Bezkarnie mogłabym zrobić setki zdjęć!
Jakiś czas temu trafiłam na wpis o sytuacji w hotelu, która mogła być zapowiedzią tragedii, który mi zapalił czerwoną lampkę w głowie. Napisała o tym Mamiczka z Czym zająć Malucha. Czy na plaży nie może wydarzyć się coś podobnego?
A kwestia higieny? Razi mnie hipokryzja rodziców, którzy dziecku ręce wycierają chusteczkami antybakteryjnymi, podczas gdy goły tyłek ma posadzony na piasku pełnym bakterii. Co można znaleźć na plaży? Ano: jaja glisty psiej, kociej, ludzkiej i włosogłówki, bakterie jelitowe zwierząt. Można znaleźć również enterowirusy, bakterie gronkowca złocistego oraz oocysty pierwotniaków pasożytniczych.
Naprawdę chcemy zostawiać najwrażliwsze, intymne miejsca naszych dzieci bez żadnej ochrony?
Niemniej jednak coraz więcej osób zwraca uwagę na kwestię nagości na plaży. Widzę, że coraz więcej dzieci jest ubrane w kostiumy, pieluszki, czy zwykłe majteczki, ale to wciąż mało.
Kiedy dwa lata temu prażyłam się na plaży i widziałam mężczyznę z półtoraroczną córką ubraną w jednoczęściowy kostium, zajmującego się nią z nadzwyczajną troską, pomyślałam sobie, że jest jeszcze nadzieja dla tego świata. Niestety chwilę później obok nas rozłożyła się rodzina z dwójką nagich synów (lat na moje oko 5 i 7), która sprowadziła mnie na ziemię.
To nie jest kwestia mody czy "wolności".
To kwestia zdrowia i bezpieczeństwa naszych dzieci. Naprawdę chcemy narażać je na szwank?
0 komentarze