Lubię poranki pełne miłości.

Uśmiecham się, kiedy czuję ruch pod kołdrą. Za chwilę wyłonią się spod  niej niebieskie, roześmiane oczy. Może dostanę buziaka, choć bardzi...

Uśmiecham się, kiedy czuję ruch pod kołdrą. Za chwilę wyłonią się spod  niej niebieskie, roześmiane oczy. Może dostanę buziaka, choć bardziej prawdopodobne jest, że czeka mnie plask uderzającej mnie małej dłoni (beztroskie całusy są zarezerwowane dla taty). 
Wiem, że czeka mnie odwzajemniony uśmiech mojego syna, który chętnie prezentuje swoje nowe zęby. Za moment będziemy gramolić się w łóżku, okręcać wokół siebie, głaskać po plecach, gilgotać, przytulać. 
To jest nasz czas we dwoje, intymny, rodzinny. Pierwocina dnia. 
Przecieramy oczy z pozostałości sennych marzeń, próbujemy układać potargane przez poduszkę kosmyki włosów - każdy na swój sposób. Jest pięknie. A kiedy poranek jest dodatkowo pogodny i rześkie powietrze wpada do pokoju, wtedy jest idealnie!
Żal wychodzić z łóżka, więc leżymy tak długo, na ile pozwala nam czas. Czasami godzinę, czasami mniej, a nie raz i więcej. To jest nasz czas. Czas przytulanek przy piersi i głaskania po nosie. Trochę dosypiamy, łapiemy ostatnie chwile odpoczynku, patrzymy sobie w oczy i rozpieszczamy się. 
Nie przejmuję się słowami, że "będziesz miała problem, jak go tak nauczysz". Zrozumie kiedy ten czas się skończy, prawdopodobnie sam go zminimalizuje, ale teraz chcę tej porannej czułości tak samo dla siebie i tak samo dla niego. Teraz, kiedy wszędzie trzeba pędzić, gonić za czymś, kiedy życie wciąż zwiększa swoje tempo, potrzebna jest nam chwila, kiedy nie liczą się minuty, ale przytulenia. 
Po prostu lubię te poranki pełne miłości i dopóki mogę, chcę je chłonąć każdym kawałkiem duszy!



PS. Dziś ostatni dzień mini-konkursu! Wpadajcie i zgarniajcie bony na smakołyki :)

Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze