Inspiracje
Moje życie
Najlepsza rzecz na potrzebę zmian - zmiana fryzury!
27.4.13
Że kobieta zmienną jest - to wiadomo. Że zmiany w życiu komunikujemy za pomocą zmiany fryzury - to też powszechnie znana teoria. Podpisuję się pod nią obiema rękami (nogami, rzęsami i czym tam się jeszcze da również), bo w moim życiu zawsze zmiana fryzury oznaczała zmiany w sposobie myślenia ("mam złamane serce - zmieniam fryzurę", "postanawiam poprawę - zmieniam fryzurę", "w końcu się wezmę w garść - zmieniam fryzurę" i takie tam inne...), w sytuacji życiowej czy wyjściu z emocjonalnego kryzysu.
Swoją drogą - nigdy wybitnie nie lubiłam swoich włosów (do zeszłego roku!) bo: się puszyły, były bez wyrazu, nie dało się ich sensownie ułożyć i każda stylizacja rozpadała mi się po godzinie, miały nijaki kolor, były suche jak wiór, albo przetłuszczające się jakbym na głowie miała fabrykę oleju. Dlatego w liceum postanowiłam zacząć się farbować. I zmieniałam te kolory od czerwoności, rudości, śliwkowości, czereśniowości, marchewkowości, aż zachciało mi się blondu! Mnie - rasowej szatynce o gęstych, twardych i nieujarzmionych włosach zamarzyło się mieć piękną, słomianą czuprynę. W punkcie kulminacyjnym mojej farbowanej przygody doszłam do momentu, kiedy w przeciągu 2-3 miesięcy rozjaśniałam i farbowałam włosy w sumie 21 razy, żeby uzyskać upragniony, jasny kolor. Byłam szalenie dumna ze swojego stogu siana na głowie dopóki nie przekonałam się, że ciągła walka z odrostami jest nie dla mnie.
No cóż, ludzie uczą się na błędach, więc wróciłam do rudości.
Włosy mają tą cudowną właściwość, że odrastają, więc nawet kiedy zachce nam się obciąć je na krótko - mamy pewność, że na przestrzeni kilkunastu miesięcy będzie to odległa ich historia.
Na maxa spodobały mi się zdjęcia w kółkach u Mo Bloguje! Do tego stopnia, że musiałam bezczelnie ten patent "zgapić" ;) |
Zobaczymy, co mi jeszcze odstrzeli do głowy, bo trochę czasu mam. Mój bobasowy licznik mówi, że ponad miesiąc, ja jednak mam nadzieję, że do 15 maja uda mi się urodzić, wyjść ze szpitala i popędzić do fryzjera (ale nie że od razu ze szpitala, chociaż kto mnie tam wie ^^).
12 komentarze
Ja własnie z torbą Art Spożywcze lansuję się na dzielni i zdecydowanie przyciąga wzrok! ;) Po ciąży zdecydowanie coś tam kupię do ubrania :)
OdpowiedzUsuńCo do włosów... Ja w 5 miesiącu zgoliłam pół głowy. Zawsze mówiłam "zrobię sobie taką szaloną fryzurę jak będę w ciąży", ale szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę. No a skoro już jestem to postanowiłam iść za ciosem. Ale po 2 miesiącach już zaczyna mi się nudzić... Na razie jednak nie mam pomysłu na to co dalej z takiego fryzu wykombinowac, ale za to mam postanowienie, żeby zacząć czesac sobie jakieś warkocze, przeplatanki, etc. I może zacząć stosowac ozdoby do włosów, tzn. spinki, opaski. Tyle tego w sklepach, a ja korzystam tylko z czarnej gumki gdy idę na spacer z psem :P
Ale Ci zazdroszcze, że już potencjalnie 15 maja będziesz juz miała swojego potomka na świecie. Ja jeszcze 2 miesiące muszę czekać...
Równie dobrze to może być 15 czerwca, bo termin mam teoretycznie między 26. maja a 1. czerwca, więc dwa tygodnie w tą, dwa w tamtą :P wiesz jak jest ;)
UsuńMoim największym osiągnięciem jest ostatnio plecenie warkoczy - szybko, łatwo i przyjemnie ;) Zakupiłam na allegro spinki, gumki, opaski i inne duperele... używam tylko gumek xD
No ja tyle czasu włosy zapuszczam i chyba przyszła pora żeby coś z nimi zrobić. Ale jakoś mam nadal strach przed fryzjerem ;) Na szczęscie mam motywator w formie ślubu (nie mojego ;) w połowie maja więc muszę wyglądać jak człowiek :D
OdpowiedzUsuńZ tym, że u mnie z grzywka odwrotnie, jest w likwidacji/zapuszczaniu :)
Ja też zapuszczam! Już z 3 lata jakieś, odkąd obcięłam je do ucha xD I mam zamiar zapuścić je do pasa, a potem się zobaczy co z nimi zrobię xD
UsuńJa już mam daleko za łopatki! :) A zapuszczam też z bardzo krótkich :) Strasznie fajna sprawa :)
UsuńWiem! Widziałam na fejsie :) Ładne masz te włosy bardzo i świetnie wyglądasz ;) Ale ładnemu we wszystkim ładnie! :D
UsuńTeż mam za łopatki, ale marzą mi się przynajmniej do pasa :)
Kwestia fryzury u kobiet to pole do niezłych socjologicznych obserwacji ;)) Ja właśnie jestem przed decyzją o dość radykalnym jak dla mnie cięciu i już się nie mogę doczekać bo takie metamorfozy zawsze dobrze robią w główce (a może nawet powodują dalsze zmiany?).
OdpowiedzUsuńAgniecha
U mnie z wizytą u fryzjera było niemal jak z wizytą u dentysty. Zdecydowanie za dużo stresu :)
OdpowiedzUsuńOd kąd znalazłam wręcz dokonałego fryzjera, żadnych zmian się nie boję. I tak z długich włosów przeszłam na baaardzo krótkie (zostawiłam sobie jeden kosmyk i tak od 3 lat mam fajnego długiego warkoczyka) potem ściełam grzywkę. Teraz włosy rosną, są już na wysokości ramienia, a co dalej kto wie, kto wie :)
Jak dla mnie pani nr 1 jest nr 1!
OdpowiedzUsuńCzekam na tę Twoją zmianę:) Ja tam jestem stała. Byle długie i rude niach niach^^
Grzywka była moim znakiem rozpoznawczym przez bardzo długi czas, całe liceum, studia, ale w tym roku postanowiłam ją zapuścić. Ale znowu mnie kusi, żeby odnowić gang grzywek :). Majstrowanie z szablonem wyszło Ci bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńTeż zastanawiam się nad zmianą fryzury, dość radykalnie bo na cięcie a la bob, a włosy mam jak te brunetki na zdjęciach. Na szczęście w ciąży włosy rosną mi jak szalone więc powrót do poprzedniego stanu nie będzie trwał za długo;)
OdpowiedzUsuńJa na jednym ze swoich blogów również takie kółeczka zastosowałam, dają bardzo fajny efekt.
OdpowiedzUsuńhttp://malinka-ladybb.blogspot.co.uk/2012/07/kropkowo.html