Całkiem inne oczekiwanie

Czekam.  Rozpoczął się okres głośnego tykania zegarka i spodziewania się wybuchu bomby o każdej porze. Chociaż ja wiem, że jeszcz...



Czekam. 
Rozpoczął się okres głośnego tykania zegarka i spodziewania się wybuchu bomby o każdej porze. Chociaż ja wiem, że jeszcze przynajmniej tydzień, może dwa. Potem niech się dzieje wola nieba.

Wracałam myślami ostatnio do pierwszej ciąży, do emocji, do myśli, które mi towarzyszyły. Teraz jest tak bardzo inaczej. Dwa zupełnie różne światy.

Nie czuję stresu ani presji. Ciągle mam coś jeszcze do zrobienia, coś co musi być załatwione przed godziną zero, a nie jest nijak związane z porodem. Myśli mi krążą wokół setki innych tematów. Brzuch mi opada, szyjka się skraca, a ja powtarzam "jeszcze nie teraz". Nawet imienia wciąż  nie wybraliśmy. W telefonie mam plik ściągnięty ze strony MSWiA ze statystykami nadawanych imion, ale ciągle na nic się nie zdecydowaliśmy. Na suszarce wciąż wiszą te mikroskopijne ubranka, czekają na prasowanie, składanie i upchnięcie ich gdzieś (na przykład w komodzie, której też wciąż nie kupiliśmy ^^), a walizka stoi w jakimś kącie, przygnieciona kartonami, z których chcę jeszcze zrobić Filipowi domek. Chcę zdążyć. 

Przestałam się stresować czy czeka mnie w końcu cesarskie cięcie czy dam radę rodzić naturalnie. Pół roku temu jeszcze bym narzekała, marudziła i biadoliła, że chcę naturalnie za wszelką cenę, a dzisiaj? Dzisiaj zależy mi na tym, żeby było dobrze dla nas obu, po prostu. I im szybciej tym lepiej, ale nie wcześniej niż za tydzień, bo plany mam jeszcze do zrealizowania. 

I nie boję się jak kiedyś. Nie zastanawiam się jak to będzie. Odbijam od siebie od razu komentarze w stylu "jeszcze zobaczysz..." i pielęgnuję w sobie wiarę, że będzie fantastycznie, a ja dam sobie radę i wejdę w swoim rodzicielstwie na poziom wyżej. Zaplanowałam sobie trzy miesiące emocjonalnego urlopu od wszystkiego, czym się zajmuję i wierzę, że znajdę nowy rytm dla swojej rodziny. Dla siebie.
Nie panikuję. Chociaż to dla mnie, jedynaczki, całkiem nieznane wody, czuję głęboki pokój w sobie. Czuję się we właściwym miejscu, o właściwej porze.

Paradoksalnie, mimo że nigdy w życiu się gorzej fizycznie nie czułam przez tak długi okres czasu, wiem że przede mną najlepsze chwile. Najlepszy rok ze wszystkich dotychczasowych. Czuję przełom w kościach! 


Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze