Kadry codzienności 3/01

To był trudny tydzień. W weekend epicko opracowałam sobie plan na niego, po czym w poniedziałek Don Filipko wstał z gorączką, wielkim k...


To był trudny tydzień. W weekend epicko opracowałam sobie plan na niego, po czym w poniedziałek Don Filipko wstał z gorączką, wielkim kaszlem i śpikiem po kostki. 
Arrivederci plany, umówione spotkania, sprawy do załatwienia i praco do wykonania. Przyznam szczerze, że witki mi opadły, bo na prawdę chciałabym dociągnąć wszystkie sprawy do końca, zanim nastąpi godzina zero, a czasu pozostało mi niewiele. Domowa kuracja nijak chłopakowi nie pomagała, a ja tak bardzo nie chciałam iść z nim do naszej lekarki, że postanowiłam w ostatniej chwili zmienić pediatrę. Spośród jakichś trzydziestu propozycji pediatrów na fejsie, których polecili mi znajomi, wybrałam jedną panią doktor, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Myślę, że długość naszej wizyty u niej odpowiadała wszystkim wizytom razem wziętym u poprzedniej lekarki. Nikt nigdy (poza panią neonatolog w szpitalu) nie zbadał Don Filipka tak dokładnie jak nasza nowa pani doktor. 
Na prawdę dobry pediatra to skarb!


Więc leczymy się intensywnie i po trzech dniach kuracji widać znaczną poprawę. Jutro kontrola i po cichu liczę, że jeszcze w tym tygodniu mogłabym oddelegować chłopaka do żłobka, choćby na jeden dzień, bo poza tym, że chory to jeszcze ze wzmożonymi atakami histerii, która mnie już psychicznie wykańcza. Jego histeria plus moje hormony i mam ochotę razem z nim walić głową o podłogę. 

Już byłam bliska spisania tego tygodnia na straty, ale w piątek mąż mi zrobił niespodziankę i wziął dzień wolny. Ja odpoczęłam trochę, on wysprzątał mieszkanie, po czym wyciągnął nas do bawilandii, żeby zasiedziany w domu chłopak miał chwilę dla siebie i dziecięcego wariactwa. 


A kiedy wróciliśmy do domu, niczego nie świadoma ja zostałam wrobiona jak nigdy, bo w pokoju zastałam bandę szalonych dziewczyn z wypchanymi ciążowymi brzuchami, które zrobiły mi baby shower ;) Moja mina musiała być bezcenna, bo nie jestem osobą, którą łatwo czymkolwiek zaskoczyć, Teraz jak wiążę fakty wychodzi na to, że tygodniami to przede mną ukrywały. I to w komitywie z moim mężem!
Dobrze jest mieć przyjaciół :) I ogarnęły całe to moje niezorganizowanie ciążowe, zaopatrzyły we wszystko i ubłogosławiły maksymalnie! Więc mogę spokojnie iść już rodzić :) Zaśpiewały mi najbardziej epicką piosenkę świata napisaną o mnie (Marzena - trafiona w dziesiątkę!), upiły mnie bezalkoholowym ponczem i próbowały wymyślić imię dla Baby no. 2 (wciąż nie mamy ^^') i naładowały mi akumulatory na maxa. 



Mam nadzieję, że ten tydzień będzie łatwiejszy. I łaskawszy!


Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze