Kadry codzienności 1/01

Mamy w końcu nowy rok. Mam wrażenie, że z roku na rok czas płynie szybciej i zanim się w styczniu dobrze obrócę to już jest grudzień (choci...

Mamy w końcu nowy rok. Mam wrażenie, że z roku na rok czas płynie szybciej i zanim się w styczniu dobrze obrócę to już jest grudzień (chociaż w sumie może to wrażenie związane jest z tym, że na dziś nawet obracanie trwa u mnie pięć razy dłużej niż normalnie? Nie wiem, zwalmy na hormony w każdym razie ^^). 
Z jednej strony ta końcówka poprzedniego roku i początek tego były dla mnie dość łaskawe, zwłaszcza mentalnie, nastąpił jakiś przyjemny reset, a z drugiej strony jestem fizycznie tak zmęczona, że usnęłabym na stojąco. Chociaż nie, bo kręgosłup przecież boli, ale wystarczy, że się położę i zamknę oczy, i usypiam w minutę, bez względu na godzinę. 
Swoją drogą odkryłam jedną przytłaczającą zależność: jak tylko ja mam obniżoną odporność, jestem chora albo przydałoby się, żebym odłożyła obowiązki na bok i odpoczywała na maxa, okazuje się, że wszyscy w domu nagle są chorzy, niedomagający i potrzebujący mojej opieki. Wiadomo przecież nie od dziś, że chory mężczyzna nie choruje tylko walczy o życie. Też tak macie w swoich domach? ;)
Na szczęście mamy małego pana doktora w domu, więc jesteśmy wszyscy w dobrych rękach. Jest komu mierzyć nam ciśnienie pięć razy dziennie ;) 


Sama sobie próbowałam w tym tygodniu zrobić mini-sesję ciążową, ale to jakiś koszmar totalny. Ciężka współpraca z samowyzwalaczem i ustawianiem ostrości mnie pokonały. Z resztą, z moim aparatem dzieją się jakieś niedobre rzeczy ostatnio, bo jakość zdjęć spadła na łeb na szyję w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Cóż. Może uda się jakaś sesja rodzinna po narodzinach Baby no.2 (wciąż nie ma imienia! aaaa!), już rozpoczęłam proces namawiania szanownego Męża na taki prezent, może urodzinowy? :) 

Staram się jeść zdrowo, pilnować witamin, ilości wypijanej wody itp., ale to strasznie trudne kiedy mam stałą chęć na czekoladę, frytki i słodkie napoje. Albo na szynkę z majonezem ^^ Chciałabym się skusić na detoks cukrowy, ale nie wiem, czy ostatni odcinek ciąży to dobry etap. W tym tygodniu czekają mnie chyba przedostatnie już badania i wizyta u lekarza, zobaczymy co z tego wyjdzie. Modlę się, żeby ta nieszczęsna hemoglobina się w końcu podniosła! 
W ogóle ciąża nieźle mi daje w tyłek i przyznaję, że nie mogę się doczekać finiszu. Mało rzeczy mnie w życiu zatrzymuje, ale fizyczne niedomaganie to coś, co sprawia mi najwięcej problemów. Ciężki to dla mnie stan, kiedy mentalnie mogłabym zrobić wszystko, mam zapału i chęci do pisania, robienia projektów, sprzątania, zabawy z dzieckiem, tańczenia, skakania, chodzenia na spacery i całej masy innych rzeczy, a ciało odmawia mówi "nie". Czasami, kiedy gdzieś się śpieszę i próbuję szybciej i szybciej iść, ale widzę jak krajobraz coraz wolniej się przesuwa, a moje nogi są coraz cięższe do przesunięcia to mój poziom frustracji niebezpiecznie wzrasta. I najtrudniejszy w tym wszystkim jest fakt, że nie mam siły bawić się z Don F., bo on to by najchętniej po ścianach biegał, a ja już się nawet nie przeturlam po podłodze, bo się nie da ^^' Całe szczęście panuje u niego teraz wielka faza Taty ;) 
Już raz wspominałam (o, dokładnie tutaj), że może i do rodzenia dzieci jestem stworzona, ale do tych dziewięciu miesięcy raczej nie bardzo... 



Sylwestra spędziliśmy z przyjaciółmi, którzy mają czteromiesięczną córkę. Rzeczywistość po urodzeniu dziecka nieco się zmienia i sposób imprezowania również, więc mało brakowało, a przegapiłybyśmy z A. północ usypiając dzieci ;P Powoli hartuję Don Filipa w kwestii pojawienia się siostry na świecie i jak tak przyglądam się jego zachowaniu to mam wrażenie (i nadzieję), że dobrze przyjmie nową sytuację. Oby!
Nie obyło się też bez powitania Nowego Roku w kurniku. Don F. uwielbia jeździć do cioci i wujka, bo może tam karmić kury do oporu :)

Najbardziej kreatywny kran jaki widziałam :P



Jak Wam minął ostatni tydzień? Jak przywitaliście Nowy Rok? I czy udało się Wam już odespać? Bo mnie, wciąż nie ;)


Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze