Błogosławieni ci, którzy milczą...

... albowiem oni spokój mieć będą.  Kiedyś byłam bardzo porywczą osobą. Jak ktoś nadepnął mi na odcisk to cały świat wokół mnie musiał si...

... albowiem oni spokój mieć będą. 
Kiedyś byłam bardzo porywczą osobą. Jak ktoś nadepnął mi na odcisk to cały świat wokół mnie musiał się o tym dowiedzieć. Nie dawało mi to ani satysfakcji, ani spokoju ducha, ale mimo wszystko tak robiłam, żeby było głośno o niesprawiedliwości jaka mnie spotkała (w moim odczuciu). 
Na szczęście dziś już taka nie jestem, większość rzeczy spływa po mnie jak woda po kaczce, a nawet jeśli nie spływa, to wolę się pozłościć w domu, wyrzucić przed mężem swoje uczucia, a potem zostawić to za sobą. I przyznam, że nie przepadam za osobami, które postępują tak, jak ja postępowałam kiedyś. Można by mi zarzucić, że "zapomniał wół jak cielęciem był", ale nic na to nie poradzę, po prostu scyzoryk mi się w kieszeni otwiera, kiedy jestem świadkiem takich nerwowych sytuacji. Unikam takich ludzi. 



Okiełznanie swojego języka to nie lada wyczyn, ale myślę, że mądrzy ludzie mają tą umiejętność. Komentowanie wielu rzeczy jest po prostu zbędne, ani humoru to nie poprawi, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej się człowiek nabuzuje, ani nie zmieni rzeczywistości na lepsze. Opieranie swojej opinii na niedomówieniach czy na jakiejś znalezionej w całym dziurze to idiotyzm. Czysty, klasyczny idiotyzm. 

"Spojrzała na mnie jakbym szmatą była".
Raz prawie w zęby dostałam przez taki idiotyzm. Jeżdżąc autobusem albo gapiłam się w okno, albo na ludzi. Omiatałam ich trochę wzrokiem jednocześnie myśląc o swoich sprawach i raz mój wzrok zatrzymał się na ślicznej dziewczynie, mniej więcej w moim wieku. Pamiętam, że miała świetny płaszcz i to on przykuł moją uwagę (baba ze mnie typowa, no wiecie). I wszystko byłoby w porządku, gdyby dwa przystanki później, kiedy mijałam ją idąc do busowych drzwi ona nie wstała i z miną buldoga nie wycedziła do mnie "a ty co kur#@? Masz do mnie jakiś problem? Za jakąś szmatę mnie masz kur#*?". Naprawdę miałam do tego momentu same dobre myśli na jej temat. 

Nie wiem dlaczego ludzie wolą wyrzucać z siebie słowa jak jakieś niszczycielskie kule armatnie, zamiast najzwyczajniej w świecie się zamknąć. Chociaż jak pomyślę o sobie z czasów, kiedy tak się zachowywałam to myślę, że to jednak wina kompleksów i rozgoryczenia, poczucia społecznego odrzucenia w niektórych kwestiach (trochę o tym pisałam u Krufki w swoim przepisie na piękno, jakby ktoś nie wiedział o co chodzi). I argumenty z serii "nie, nie jestem zazdrosna" i "w sumie to mnie to nie obchodzi" były do niczego, bo to najzwyczajniej w świecie kłamstwa. Jak cholera mnie to obchodziło, że np. moja koleżanka jest ładniejsza i ma powodzenie u facetów. Ja nie miałam i "żal mi dupę ściskał", w głębi siebie uwierała mnie ta szpila, mimo że twierdziłam, że jest inaczej. Zawsze łatwiej było powiedzieć, że "jest puszczalska" i że "w życiu bym taka nie chciała być". 
Z resztą, Happyholic napisała kiedyś świetny post o "nie obrabianiu tyłka innym", który w sumie można podpiąć pod ten temat. Zdecydowanie go polecam. 

Pokora jest rewelacyjną cechą. I nie mówię tu o pokorze, która każe nam się płaszczyć przed wszystkimi i dawać sobie wylewać wiadra pomyj na twarz, ale o pokorze, która pozwala nam w mądrości zamknąć usta, zamiast skrytykować wszystko wokół. O pokorze, która pozwala nad sobą zapanować nawet, kiedy wewnętrznie szlag człowieka trafia. Pokorze, która nie pozwala obrażać drugiego człowieka nawet wtedy, kiedy ten popełnia błąd, albo zachowuje się nie właściwie.
Nie bez powodu milczenie jest złotem.


Tak, ten post jest chyba moim głosem w kontekście ostatniego bajzlu w parentingowej części blogosfery, którym jestem trochę zażenowana. A w sumie to nawet bardzo. 

Mogą Ci się spodobać:

0 komentarze